wtorek, 19 sierpnia 2014

9. Chaos

Siemanko!
Ostatnio dużo się działo, ten rozdział również nie będzie spokojniejszy od poprzedniego.
Rozdział poświęcony zaniedbanej przeze mnie Claudii, mam nadzieję, że nie pogniewa się na mnie i nie będzie chciała przebić mi serca osikowym kołkiem, ewentualnie długopisem czy kredką do oczu. 
Pytanie rozdziału dziewiątego: Jaka piosenka twoim zdaniem powinna być motywem przewodnim blogga? 

Zapraszam do komentowania i pozdrawiam! 
Miłego czytania!


          Zanim się obejrzysz to będziesz stał na Trafalgar Squere w Święto Dziękczynienia i będziesz się palił. 
          Zanim się obejrzysz to będziesz stał na Trafalgar Squere w Święto Dziękczynienia i będziesz się palił. 
          Zanim się obejrzysz to będziesz stał na Trafalgar Squere w Święto Dziękczynienia i będziesz się palił. 
          Zanim się obejrzysz to będziesz stał na Trafalgar Squere w Święto Dziękczynienia i będziesz się palił. 
          Pamiętała. Claudia pamiętała pożar na Trafalgar Squere w Święto Dziękczynienia, umarli tam jej dziadkowie. Ktoś podpalił wielki namiot z ludźmi w środku,  a wcześniej zablokował wyjścia. Nikt nie przeżył. Nie znaleziono również sprawcy. Oni musieli coś o tym wiedzieć, ale przecież nie podejdzie do Lottie i nie zacznie się z nią nagle przyjaźnić, aby powiedziała jej wszystkie sekrety. 
          Zeszła do kuchni bo chciała coś zjeść. Przygotowała sobie tosty z serem i pomidorem, kiedy do pomieszczenia weszła Lottie. Nie zauważyła jej chyba, bo masowała skronie i chodziła powoli w kółko, mówiąc coś do siebie. Po chwili sfrustrowana opadła na krzesło i schowała twarz w dłonie. Może to dobra pora, by zaprzyjaźnić się ze swoim największym wrogiem. Dziewczyna siada na przeciwko niej i je w ciszy. Wie, że wszystkie wydarzenia zaczynają ją powoli przerastać. Odebrała podobno poród i uczyniła śmiertelne dziecko wampirem. Została przemieniona w wieku piętnastu lat i ma coś wspólnego z pożarem na Trafalgar Squere. 
- Wszystko okej?- spytała w końcu. Najgorsze pytanie na dzień dzisiejszy, jakie mogła jej zadać. Dziewczyna zaśmiała się w swoje ręce i nie odpowiedziała. Dalej przyglądała się blatowi. Claudia przypomniała sobie o Pauli, która lubiła siedzieć z pokojówkami w kuchni. Nie umiała tego wytłumaczyć, ale rozmowa z kimś kto nie jest wybrańcem ją uspokajała. Tymi wybrańcami było oczywiście dobrze jej znane rodzeństwo. 
- Nie, nie jest okej.- odpowiedziała po ponad dziesięciu minutach siedzenia w ciszy. Claudia odstawiła brudny talerz do zlewu. Dzisiaj pozwoliła sobie na lenistwo, niech pokojówki się tym zajmą. Poza tym chciała porozmawiać z Lottie i zakopać topór wojenny. Myśli, że chociaż trochę ją rozumie. Nie chciała być widocznie wampirem, jeśli tak tęskni za swoim człowieczeństwem. Jest może i cień szansy, że przekona Edena do innego zachowania w stosunku do niej. Ale nie, nie może tak wykorzystywać nikogo, nawet jeśli jest wampirem. Podniosła głowę. Miała perłoworóżowe łzy na twarzy. Oznaczało to, że ma niewinną duszę. 
- To pewnie dla ciebie bardzo ciężkie, prawda? 
- Prawda. 
- Radzisz sobie jakoś?
- Nie mam wyjścia.
          To chyba była ich najdłuższa wymiana zdań. Bynajmniej najprzyjemniejsza i najnormalniejsza, nie zapowiadało się na bójkę ani na wyzwiska. 
- W prawdziwym świecie by sobie z tym nie poradzili.
- Prawdziwy świat zaczyna się tam, gdzie są potwory. Dopiero tam przekonasz się, ile na prawdę jesteś wart. 
- Dlaczego akurat tam?
          Chyba zadawała za dużo pytań, ale Lottie nie wyglądała na zdenerwowaną. Nawet nie wyglądała na złą czy obojętną. Była przygnębiona i rozmawiała z taką...pustką. Tam gdzie zaczyna się pustka, kończy się smutek. A wtedy jest już gorzej. 
- Bo tam radzisz sobie sam. Jaką masz pewność, że twój partner ci pomoże, jeśli będą dwie erynie? One są najmądrzejsze i najgorsze, Claudio Lerman. Nie spoczną, póki cię nie zabiją.
- Zabiłaś jakąś?
          Pokiwała głową.
- Przepraszam, że zadaję ci tyle pytań.- speszyła się. Nie chciała wyjść na wścibską, ale była bardzo ciekawa jej życia. Życia na Olimpie i życia swojego ojca. Prawdziwego ojca, dzięki któremu żyję. Dobrze że go poznała, bo on przynajmniej nigdy jej nie okłamał.
- Pytaj o co chcesz, odpowiadanie mi uspokaja.- powiedziała blondynka, wyjmując z lodówki krew. Wlała sobie do szklanki i wróciła na swoje miejsce. Zrobiła to w rekordowym czasie, może właśnie tak zachowuję się kiedy nie patrzą na nią inni.
- Dlaczego podałaś mi własną krew?
- Dlatego, że ona leczy, bynajmniej moja krew leczy ludzi. Mieliśmy czterech panów, którzy byli chorzy ale przynieśli nam dobre wieści z Londynu. Niestety, okazało się jednak, że Tyfon rzucił na nich klątwę i zanim zdążyłam ją zdjąć krwią z krwi Tytanów, umarli. Dlatego ty ją wypiłaś i przez jakiś czas czułaś się silniejsza niż zwykle. 
- Rozumiem. Czy wszystkich wampirów smakują jak wino?
          Zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad odpowiedzią. 
- Moja smakuje raczej jak pomieszanie alkoholu z truskawkami, wiem po moich łzach. Jednak sama nie piłam swojej krwi, to obrzydliwe.- dziwnie brzmiało to z jej ust, ale nie powiedziała jej tego.- Również nie piłam krwi innego wampira. Ale tak jak mówisz, moja jest wyjątkowo pyszna, skoro ci smakowała. Widziałam to w twoich oczach, więc nie zaprzeczaj. Taka krew świadczy o tym, że ma się krewnych wśród wampirów.
- Lottie zapytam cię teraz o coś osobistego, nie musisz mi na to odpowiadać.
- Pewnie ciekawi cię, przez co przeszłam? Słyszałam, jak Oscar mówił to a ty spytałaś. 
          Zaczerwieniła się ze wstydu. Czyli już wcześniej wiedziała, że interesowała się jej losem. Może nie jej losem, bo Eden podobno też ma z tym coś wspólnego, ale nie powiedziała tego na głos. Nic o nim nie mówiła na głos w miejscu, gdzie wszyscy wszystko słyszeli. 
- Ciekawość nie jest zła, Claudio. Ale nie sprowadza to niczego dobrego. Czasami gdy nie docieka się prawdy, śpi się lepiej. Coś o tym wiem.

           Dzisiaj pojawił się Hermes. Claudia nie chciała wyjść z pokoju, ponieważ bała się konfrontacji z ojcem. On też nie kwapił się do poznania swojej córki, przybył tylko dlatego, że jest boskim posłańcem i to jego praca. Musiał przekazać wieści z Olimpu i zapoznać wszystkich z planem, który wymyślił Zeus. Nie wszystkim się to spodobało, szczególnie Lottie. Chcieli przygotować zasadzkę na Tytanów, co równa się z podłożeniem półbogów, a tym samym ucierpią, umrą. Przez chwilę zastanawiała się, czy  Claudia będzie na tyle silna, aby to przetrwać. Szczerze w to wątpiła. Nie chciała uczyć się walczyć, dopiero po jakimś czasie zgodziła się na naukę o Tytanach, bogach i tak dalej. Ona do tej pory nie wie co to mojry.
- Letitio-blondynka skrzywiła się słysząc swoje pełne imię, które nadała jej matka. Ta sama, która chciała ją zabić kiedy dowiedziała się czym jest. Hermes wyglądał, jakby tego nie widział.- Aresowi nie podoba się to, że nie chcesz walczyć.
- Mi nie podoba się to, że on chcę walczyć.- wzruszyła ramionami. Nie chciała zdradzić własnych rodziców i wmawiała sobie, że walka z nimi to zdrada, a knucie ich powrotu do Tartaru (który trzeba otworzyć) to już nie jest zdrada.W jej głowie panował chaos, zresztą nie tylko jej. Zbyt dużo się stało, aby móc to racjonalnie wyjaśnić.
- Zastanów się, dobrze? Jeszcze masz na to dwa dni. W dwa tygodnie przed planowaną zasadzką musimy wiedzieć. Synowie Aresa i Ateny podjęli się zadania...
- Wiedzą, że wysyłacie ich na pewną śmierć? Nie przeżyją ataku Tytanów. Czy wy wiecie, że giganci są z nimi? Wiecie, że Tyfon zgodził się poprowadzić swoich na tą wojnę? Nie zatrzymają ich. Macie wtykę na Olimpię. Albo pod nim.
- Sugerujesz, że...
- Tak, Hermesie. Sugeruję, że powinniśmy wybrać się do domu Hadesa.-była tak pewna w tym co mówi, że inni patrzyli na nią z podziwem. Nawet jej ojciec i Eden. Jej brat pomyślał, że byłaby lepszą królową, niż on królem. Jest zdecydowana  w tym co robi i patrzy obiektywnie, przede wszystkim nie wysyła ludzi na pewną śmierć. Zrobiłaby wszystko, aby uratować nie tylko tych, na których jej zależy.
- Hades nic nie wie  o tym co dzieje się na Olimpie, nie ma ta, wstępu.
- Przy porwaniu Herkulesa kiedy był dzieckiem, mówiliście to samo.- uniosła brew do góry i skrzyżowała ręce na piersi. Znowu zamieniła się w obojętną i arogancką wampirzycę, ale wszyscy wiedzieli, że to jej publiczna maska. Zaczynała zachowywać się jak dawniej, zaczynała być w miarę szczęśliwa. Na swój sposób była.
- Myślę, że powinnaś sama porozmawiać o tym z Zeusem, wtedy moglibyście znaleźć odpowiednie rozwiązanie.
- Porozmawiać z Zeusem- przewróciła oczami.- Z nim nie da się rozmawiać.
- Zupełnie jak z jedną wybraną, prawda Lottie?
          Przeniosła wzrok na swojego ojca i zmierzyła go wzrokiem. Normalnie by tego nie zrobiła, ale skończyła zachowywać się jak na prawdziwą księżniczkę przystało, jeśli nie było to potrzebne.
- Ze mną da się rozmawiać.
- Ale nie można przekonać cię do zmiany zdania, kochanie.- dodał po chwili namysłu. Z tym musiała się zgodzić i nic na to nie odpowiedziała. Miała twardy charakter, zupełnie jak jej prawdziwy ojciec.
- Myślę, że sprawy oficjalne mamy już za sobą. Muszę wracać, mam jeszcze sporo pracy do zrobienia.- podniósł się z miejsca, zakładając hełm z skrzydłami. Dzisiaj dla odmiany nie miał skrzydlatych butów, tylko zwykłe trampki.
- Nie chcesz jej poznać?- zdziwiła się. Dotychczas bogowie poznawali swoje dzieci, bardzo tego chcieli, odkąd Zeus wydał zakaz widywania się z nimi na wszelkie sposoby. Sam nie odwiedzał swoich dzieci, chociaż było ich nie wiele. Dokładnie czwórka, z czego trójka nie żyje. Gloria- bo tak nazywa się jego córka, mieszka w Rzymie i tam również się trenuję. Nie jest zbytnio inteligentna jak jej ojciec, ale bardzo silna. Dokładnie jak on.
- Nie mogę złamać przepisów.
- Do tej pory to robiłeś.
- Lottie, nie zmuszaj mnie abym zrobił czegoś, czego nie chcę. Myślę, że ty powinnaś to zrozumieć.
          Spojrzał na nią smutnym wzrokiem, ukłonił się i poleciał z powrotem na Olimp albo gdzie tam chciał. To już nie ich sprawa i nie ich zmartwienie. Blondynka westchnęła głęboko i opadła na tron swojego ojca całkiem nieświadomie. Siedzieli w sali balowej, a tam zawsze stoją dwa trony. Dla króla i królowej. Za sto lat miał stać tylko jeden. Tylko jeszcze nie wiedzieli kto w nim zasiądzie.
           Wszyscy spojrzeli na nią zdziwieni tym co zrobiła. Oznaczało to, że sama wybrała kto zostanie przyszłym władcą, tylko że nie wiedziała jak ten ruch mógł im wszystkim zaszkodzić. Albo wybawić. Ojciec uśmiechnął się dumnie, a Eden musiał przyznać, że jest przepiękną królową.
            Po chwili zdała sobie sprawę co zrobiła i zniknęła tak szybko jak mogła czyli w jednej sekundzie. Szybko oddychając prawie wpadła na Claudię, która podsłuchiwała. Miała już powiedzieć coś o tym jak kończą wścibscy ludzie, ale nie chciała ponownych kłótni. Bynajmniej nie na razie, kiedy musiała porozumieć się z matką, a do tego potrzebna jest siła i spokój, którego jej brakuje. Zazdrościła swoim braciom właśnie opanowania i spokoju. To, jak ona zachowywała się było tylko pozorem. Claudia zaczęła się tłumaczyć, ale wzrok blondynki przykuł mężczyzna za nią. Szeroko się uśmiechnęła i wymijając brunetkę, rzuciła się w ramiona chłopaka podobnego wzrostem do niej.
- Leo!- pisnęła zadowolona, chowając twarz w jego szyi. On zaśmiał się serdecznie i objął ją ramionami w talii, przyciągając mocno do siebie. Jak już było wiadome, rodzeństwo jest bardzo zżyte i nawet tydzień bez siebie może być dla nich prawdziwym wyzwaniem i męczarnią.
- Witaj księżniczko.- zawsze ją tak nazywał. Podejrzewała, że gdyby nie był to jej tytuł, i tak by tak na nią mówił. Miała taką nadzieję, bo gdy Eden zostanie królem, wszystko ulegnie zmianie.
- Nie mówiłeś, że wracasz dzisiaj.- mówiła, nie puszczając go ani na krok. Kiedy chciał pójść do reszty wskoczyła mu na ręce, a on musiał ją nieść. Znowu była malutką dziewczynką, pragnącą ciepła i miłości. Spojrzenie Claudii spotkało się z czarnowłosym chłopakiem. Uśmiechnął się miło i wyciągnął do niej rękę, jedną utrzymując siedzącą na nim siostrę.
- Jestem Leo.
- A ja Claudia.- uścisnęła jego zimną, bladą dłoń. Potrząsnął nią dwa razy i puścił, ale nie złapał siostry w pasie drugą ręką. Widocznie był super silny, albo ona była super lekka. Możliwe, że to i to na raz.
- Wiem, dużo o tobie słyszałem.
- Nie wątpię. - spojrzała znacząco na Lottie.
- Jesteś na ustach każdego w obozie, zastanawiają się kiedy kolejna córka Hermesa zjawi się u nas. Nie będziesz jedyną, więc nie musisz się martwić. Szybko się zaaklimatyzujesz. Gorzej było z synem Hadesa, tego to jeszcze prawie nikt nie zaakceptował, ale znalazł swoją grupkę i tego się trzyma. Kto by pomyślał, że syn Hadesa będzie zadawał się z synami Aresa.
- To normalne, Leo. Obu nikt nie lubi.- wymruczała Lottie i stanęła miękko na ziemi. Po chwili z pomieszczenia wystrzelili jego bracia i powalili na siebie. A raczej Oscar i Fernando, bo Eden jak zwykle był opanowany i tylko uścisnął go na przywitanie. Nie był jakiś szczególnie wylewny.
-  Na ile wróciłeś?
-  Dopóki to wszystko się nie skończy. Sara powiedziała, ze nie będzie brała w tym udziału.
- Lepiej patrzeć, jak wszystko robią za nią inni.- mruknęła niezadowolona blondynka. Nie przepadała zbytnio za swoją siostrą. Nie była z nią tak zżyta jak z resztą. Możliwe też że to dlatego, iż Sara nie chciała zamieniać się w wampira. Przemieniono ją na siłę. Do tej pory nie może się z tym pogodzić i na każdym kroku przypominaj jak bardzo ją skrzywdzono.
          Claudia postanowiła dać chwilę rodzeństwu i poszła się przespać na górę. Tak właśnie przespała cały dzień i noc.

          W nocy Eden spakował się i wyjechał do Rzymu, zastąpić Leo. Chwilowe szczęście Lottie minęło i zamieniło się w smutek. Praktycznie w cale jej oczy nie zmieniały się na inny kolor niż ciemna zieleń. Była przygnębiona i rozdrażniona, więc lepiej było do niej nie podchodzić bez czego, czym można było się obronić. Fernando przekonał się na tym, bo teraz dumnie chodzi z śladem jej pięści pod okiem. Wampiry regenerują się szybko, ale nie kiedy dostaną w kość od innego wampira. Ślad zniknie za jakieś dwa dni.
           Oscar nie odzywał się do Claudii, a ta nie zwracała uwagi na niego. Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak źle czuję się z tym, że Eden wyjechał i że Lottie jest smutna. Tak jakby przywiązała się do nich. Oscar nie interesował ją od czasu, kiedy totalnie ją zlewał i udawał, że nie zauważa. Zabolało, bo uważała go za bratnią duszę. Jednak się myliła.
            W tym czasie Lottie usiadła obok brata i położyła mu dłoń na ramieniu. Coś ewidentnie się u niego działo, a ona nie mogła być samolubna i zwracać uwagę tylko na swoje niezadowolenie z powodu wyjazdu brata.
- Lottie, a co jeśli ja na nią reaguję? Co jeśli to akurat ta jedyna?- spojrzał na nią spod przymrużonych powiek.
- Mówisz o Claudii?
- Tak.
            Westchnęła ze zdziwienia.
- To takie dziwne?
- Oscar... Eden... On... Nie wiem jak to się stało. Tak bardzo mi przykro.- oplotła go małymi rękami.
          Oboje na nią reagowali. Oboje byli z nią złączeni krwią.

2 komentarze:

  1. Po cichu liczyłam na to, że Claudia spotka swojego ojca i może jednak mu wybaczy, i że się pogodzą... No, ale cóż.
    Lottie widać bardzo kocha swoje rodzeństwo. Są tacy kochani ♥
    No i szkoda mi Oskara... Jak dla mnie Eden to skończony dupek. Skoro nic do niej nie czuje nie musiał się z nią związywać krwią nawet jeżeli ona tak nalegała.
    Czekam na więcej i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Na początku średnio lubiłam Lottie, ale teraz po tych ostatnich rozdziałach trochę się do niej przekonałam. To silna, wartościowa dziewczyna, która jak widać ma większe pojęcie na temat władzy, wojny i panującej w ich świecie sytuacji niż władcy sprawujący rządy. Ujęła mnie tym, że nie chce rozlewu krwi i stara się jakoś działać. Sądzę, że byłaby dobrym władcą. Tylko kto by jej na to pozwolił... Co do Claudii to ja się wcale nie dziwię, że podsłuchiwała. To przecież nadal trudna dla niej sytuacja i chce wiedzieć jak najwięcej. Cieszy mnie również, że Lottie nie uciekała od odpowiedzi na jej pytania. A Eden to drań!

    Pozdrawiam i czekam na kolejny!:)
    A o swoim rozdziale powiadomiłam tak jak prosiłaś, pod pierwszą notką;)
    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń