piątek, 15 sierpnia 2014

7. Iskra

Cześć! 
Ostatni rozdział może nie był tak ciekawy jak pierwsze rozdziały, ale miałam braku pomysłu na niego. Jedyna wcześniej przygotowana część to ta o zagadce o lwie. A czy wy, bylibyście w stanie odgadnąć zagadkę? Jeśli ktoś w ogóle to komentuje, bo nie rozgłaszam tego innym (jak wiecie z powodu braku czasu), ale miło mi widzieć, że niektórzy z was to robią. Odwdzięczę się wam, ale to w dalszych rozdziałach, a raczej ich przypiskach ode mnie. Mam nadzieję, że taki rodzaj "zapłaty" wam się spodoba. 
Coś połączyło Edena z Claudią, jakaś nierozłączna więź. Jednak dziewczyna nie dopuszcza do siebie myśli o wampirze. Między nimi zaczyna być coś więcej, od pożądania. No... przynajmniej ze strony Claudii. Od pory ugryzienia patrzy na niego zupełnie inaczej, stara się zwrócić na siebie jego uwagę. Wydaję się na próżno, ale z czasem uda jej się osiągnąć cel. Ale czy będzie to dobre? Czy to przetrwa? Lottie widzi co święci się między tą dwójką i nie podoba jej się to. Rozmawia z Edenem, a Claudię traktuję jeszcze gorzej niż wcześniej. Oscar również zachowuje się inaczej, jakby chciał odepchnąć dziewczynę i swojego brata. Więcej czasu spędza z Lottie. Królowa czuję się coraz gorzej, dopadła ją choroba jesiennej nocy. Najbardziej znana choroba w królestwie. Lottie wraz z Edenem będzie musiała udać się na Olimp, aby zdobyć odpowiednie lekarstwo od bogów. Oscar ma zająć się Claudią. 
Macie większe streszczenie, jednak nie ma się ono z rozdziałem. Kilka ciekawostek, pewnie chcecie dowiedzieć się reszty. Zaczyna się wreszcie coś dziać. Mam nadzieję, że spodoba wam się wątek o Olimpie i nie pogniewacie się na mnie tylko dlatego, że postanowiłam więcej czasu poświęcać tajemniczym wampirom. Przyznam się, że oddałam swoje charaktery osobie Lottie. Claudia jest człowiekiem, jak każdy. Nie piszę o niej jak o Lottie, która stała mi się bliska już w czwartym rozdziale. Jest dumną i wyrachowaną damą, księżniczką. Ale nie bójcie się, niedługo coś sprawi, iż stanie się zupełnie inna. 
Pytanie rozdziału siódmego: Gdybyś był półbogiem, to którym bogiem/ którą boginią były twój rodzic? A może chciałbyś urodzić się dzieckiem muzy? Albo tytana? Uzasadnij swój wybór.
Postanowiłam, iż najciekawsza odpowiedź (jeśli jakakolwiek się pojawi) zostanie nagrodzona... udziałem w dalszych losach! Tak, podacie mi swoje imię, a ja zmienię was w półboga i opiszę was jako dziecko Olimpu. Macie na to tydzień! 
Pozdrawiam i życzę miłego czytania, oraz zapraszam do komentowania! 





          Od czasu ugryzienia minęły trzy dni. Codziennie Claudia próbowała zwrócić na siebie uwagę Edena, ale ten odrzucał ją i był obojętny. Nawet z nią nie rozmawiał. Zaniedbała tym innych, wkurzała Oscara i nie myślała o nauce, do której zmusiła ją Lottie. Musiała uczyć się o mitologii, by wiedzieć z czym będzie się teraz codziennie zmagać. Brunetka stała się inna, zupełnie. Nie wszczyna bójek ani kłótni, nie przezywa już nikogo. Zmieniło się jej zdanie o wampirach, kiedy Eden ją ugryzł i chyba skradł jej serce.
- Eden...
- Nie.- odpowiedział od razu.Ale nie denerwował się. Musiał za wszelką cenę trzymać ją z daleka. Dzisiaj to jego kolej była na nauczanie dziewczyny, więc musiał się wymęczyć dwie godziny.
- Ale...
- Kim był Okeanos.
- Ojcem Oscara i Tytanem.
- Coś więcej.- westchnął.
         Odpowiedziała mu głucha cisza. Zirytował się i przekartkował książkę, z jakiej uczą się młodzi herosi. Muszą uczyć się nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. Bo jak pokonają potwora greckiego, skoro nie wiedzą czym jest i jak go zabić? Można zrobić to w o wiele łatwiejszy sposób niż sztuczki pochodzące od rodziców.
- Krios.
          Cisza.
- Reja.
          Cisza.
- Temida.
           Cisza.
- Claudia przerabialiśmy to trzy dni, a ty wiesz tylko tyle, że Okeanos jest Tytanem i ojcem mojego brata. Skup się, bo jak Lottie zobaczy, że nic nie umiesz to przez kolejny tydzień będziesz sprzątała kuchnie i uczyła się tego jednocześnie.
- Lottie.- prychnęła.- Wszyscy skaczecie koło niej jak koło małego szczeniaczka. Nie widzicie jaka ona jest? Irytująca, obojętna. Nie zwraca na was uwagi, a wy jeszcze ją bronicie i uważacie za gatunek zagrożo...
           Eden przerwał jej głośnym zamknięciem grubej książki. Spojrzał na nią ponownie, i może przysiąc, że przez jakiś czas miał źrenice koloru głębokiej czerni, ale po chwili zmieniła się ona w fiołkowy kolor. Westchnął głęboko chcąc się uspokoić i przeczesał palcami włosy. Nie lubił, gdy ktoś mówił o jego siostrze w ten sposób, bo to tylko pozory. Większość nie wie przez jakie piekło nie dawno przeszła. Oni obydwoje przeszli.
- Nie wspominaj o mojej siostrze. Nigdy. Bynajmniej nie w taki sposób. Ani przy mnie, ani przy nikim innym.
           Brunetka prychnęła i skrzyżowała ręce na piersi. Dalej nie wiedziała czemu wszyscy traktują blondynkę jak diamencik, który za wszelką cenę trzeba chronić i kochać, a ona zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka. Nie zwraca na nich uwagi, a i tak dostawała wszystko co chciała. Spojrzała na Edena smutnym wzrokiem. Nie zwracał na nią uwagi, ale siostrę bronił. Nie była zazdrosna. Była zła na siebie za to, że tamtego wieczoru coś pomiędzy nimi skoczyło. Jakby iskra. Od tamtego czasu zmieniła swój pogląd na wampiry i jest dla nich miła. Z wyjątkiem Lottie, dla niej nigdy nie będzie miła.
- A jeśli wspomnę?
- Na dzisiaj skończyłem.- wstał, zabrał książkę i wyszedł normalnym tempem z pokoju. Zostawił ją samą. Nie chciał mieć z nią nic wspólnego po tym czego się domyśla. Irytowała go, denerwowała. Jednak między nimi coś styknęło. Coś, czego nie można wytłumaczyć.
           Nagle pojawiła się przed nim jego młodsza siostra. Była bardzo poważna. Nie taka jak zawsze w jego towarzystwie, więc coś musiało się stać. Zmartwił się.
- Eden, możemy porozmawiać?
- Jasne.
           Weszli do jego pokoju.
           Ściany były ciemno granatowe, a na nich powieszone były zdjęcia i plakaty różnych zespołów muzycznych. Był tu komputer, pianino, wielkie łóżko i cała ściana szaf. Pokój zwykły jak na niezwykłego wampira. Usiedli obok siebie na łóżku.
- Co łączy cię z tą dziewczyną?- spytała cicho, jakby bała się, że zostanie za to skarcona. Bała się usłyszeć odpowiedzi, chociaż już ją znała. Przynajmniej miała podejrzenia.
           Eden westchnął głęboko i spojrzał na swoją siostrę. Była zagubiona, ale poważna. Czekała na odpowiedź patrząc przed siebie, a ręce położone miała na swoich kolanach. Pierwszy raz przy nim zachowywała się tak sztywno i poważnie. Nie śmieją, nie przytulają, nie bawią, nie denerwują. Kompletnie nic.
- Lottie wiem, że trudno ci to zrozumieć. Przynajmniej teraz i że nie będzie ci się to podobało, po tym co przeszłaś... po tym co przeszliśmy. Ale między nią a mną coś przeskoczyło. Nie mam pojęcia co. Kompletnie nie wiem o co tu chodzi. Moje ciało mówi, że to właśnie ona, ale nic poza tym. Jestem z nią związany krwią. Tak po prostu. Nie czuję do niej miłości, ale moja krew reaguję na nią i czasami trudno jest się temu oprzeć. Lottie, nie bą...- ale jej już nie było. Zniknęła. Nie lubił jej sztuczek z rozmywaniem się w powietrzu i przenoszeniem tam gdzie ona chce. To dar dany przez jej matkę Gaję. Mimo to podziwiał, jaką moc miała mama Lottie. Dała jej wszystko, dała jej cząstkę siebie przez co sama jest słabsza. To samo zrobił Kronos. Czasami zastanawiał się, czy to przypadkiem nie Lottie powinna być głównym Bogiem na Olimpie. Ma moc większą od wszystkich bogów i tytanów. Podziwiał ją, ale tak samo martwił się o jej życie. Jest narażona na wszelakie niebezpieczeństwa, ale potrafi się bronić. Już potrafi.
          Zszedł na dół, do sali balowej. Lottie właśnie tańczyła z Oscarem. Spojrzała na niego z nad ramienia brata i odwróciła od razu wzrok. Musiała sama to przemyśleć i pogodzić, że jest z kimś związany. Nie z kimś, a człowiekiem.
- Lottie idziemy potem na polowanie, idziesz z nami?- zapytał Fernando, który wyczuł napięcie między nimi wszystkimi.
- Jasne.- uśmiechnęła się i odeszła od Oscara, dygając. Zaśmiali się i wyłączyli muzykę. Zachowywali się znowu jak wampirze dzieci. Eden stał oparty o ścianę i przyglądał się im. Zawsze był poważniejszy od innych, uczestniczył w ich zabawach, ale podchodził do wszystkiego z dystansem.
- Ona nie jest sobą.- usłyszał obok siebie głos młodszego ze swoich braci. Przeniósł leniwie wzrok na Oscara i uśmiechnął się smutno.
- Może na tym polega jej problem, że już dawno nie była sobą.
- Księżniczko, królowa prosiła abym przyszła po księżniczkę.
           W sali balowej pojawiła się jedyna dama dworu ich matki- Lucy. Jest nimfą. Unosiła się kilka metrów nad ziemią, a jej włosy okalały delikatne rysy twarzy. Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem i ludzkim krokiem ruszyła w kierunku sypialni matki. Nie chciała pokazać, że się denerwuję, ale tak na prawdę gdy wyszła z pomieszczenia w którym była reszta, wykorzystała swoją "super prędkość" i stanęła pod jej drzwiami. Zapukała delikatnie. Drzwi otworzyły się przed nią. Okna były zasłonięte, a jej matka siedziała na wielkim łożu. Była prawie przezroczysta, przez swoją chorobę. Uśmiechnęła się do swojej córki i poklepała miejsce obok siebie. Zazwyczaj rodzice nie okazywali im uczuć, ale zdarzało im się. Najczęściej mamie. Kochała wszystkich tak samo, jej serce pomieściło każdego. Dlatego chyba została królową.
- Jak się czujesz mamo?
- Nie najlepiej. Po to również cię zawołałam. Ale najpierw może powiedz, jak radzicie sobie z panną Lerman? Z tego co mówił mi wasz ojciec, nie jest skora do nauki i wysłuchania, szczególnie ciebie. Pokłóciłyście się?
- Nie. Ona jest człowiekiem. Nienawidzi wampirów i brnie w to dalej, dlatego nie słucha nikogo.
          Kobieta odgarnęła kosmyk włosów z czoła córki i założyła jej go za ucho.
- Jesteś dla niej nie miła, Lottie.
- To nie prawda!
- Widziałam.
          Pierwotni mieli dar, nie każdemu się to jednak podobało. Jeśli chcieli, poprzez jeden dotyk wiedzieli wszystko o danym przedmiocie lub człowieku. Odczuwają ich odczucia, ale również ból. Dotykając martwego człowieka, doświadczyli ból jego śmierci dowiadując się jak umarł. Z tego co wszyscy wiedzieli, królowa tylko raz wykorzystała tego daru na martwym. Na własnym ojcu. Nikt nie wiedział jak umarł, a ten sekret do dzisiaj skrywa własnie ona. Nie lubi o tym rozmawiać. To jedyna rzecz, jaka ją denerwuję i zasmuca tak na prawdę.
- To nie tak, że jestem dla niej nie miła. Ja nie potrafię być dla niej miła, jeśli zachowuję się tak jak się zachowuję.
- Może jesteś dla niej za ostra? Spróbuj być miła.
- Kiedy ona nic nie rozumie! Zapiera się nogami i rękami przy swoim człowieczeństwie, chociaż dobrze wie, że nie jest człowiekiem i nie będzie. To już się już nie zmieni, trudno. Jest córką Hermesa, niech przyjmie to do wiadomości. Ona jednak tymczasem skupia się na Edenie, nie na nauce. To nie w porządku, kiedy wszyscy staramy się ją chronić. Ja już czasami nie mam siły, mamo. Zastanawiałam się nad odwiedzeniem rodziców na Krecie. Do tego to mnie doprowadziło. Męczę się i nie wiem ile jeszcze wytrzymam.
         Królowa objęła ją ramieniem i pogłaskała po włosach. Czuła co przeżywa jej córka i to uczucie ją martwiło. Od jakiegoś czasu nie była sobą, wszystko się zmieniło i każdy to rozumiał. Ale czas stanąć na nogi i zacisnąć pięści.
- Rozumiem, wszystko się komplikuję w jednym czasie. Ale pomyśl o mnie i o tacie. Nie chcemy aby coś się stało wam. Nie ważne, że was nie urodziłam. Ważne, że kocham was jak własne dzieci. Oboje was kochamy i pragniemy, abyście byli bezpieczni.
        Westchnęła cicho i przygładziła niewidzialną fałdkę na jej granatowej spódnicy.
- Dlaczego mnie wezwałaś? Potrzeba ci czegoś?
- Jak wiesz, choruję i jest gorzej. Wybrałabyś się z którymś  z braci na Olimp i przynieślibyście mi nektar?
- Ale mamo, mamy nektar. Codziennie go pijemy przecież. Wraz z krwią.
- Lottie, pijesz nektar dla bogów. Nie ten uzdrawiający.
- Rozumiem. Oczywiście, pojadę z Edenem. Przy okazji porozmawiam  z pewnym posłańcem, który sprowadził na mnie miesiące męczarni.- ostatnie zdanie mruknęła pod nosem i za pozwoleniem matki wróciła do sali balowej. Tam niestety nie znalazła brata. Znalazła go w salonie z telewizją, a koło niego siedziała Claudia. Nie dobrze jej się zrobiło widząc, jak bezczelnie opiera o niego głowę i jeździ mu ręką po ramieniu, a on nic nie robi. Tym bardziej widziała zdenerwowanego i przygnębionego Oscara. Czy możliwe aby.. nie, na pewno nie. Tak się nie da.
-Chodź Lottie, właśnie oglądamy mecz. Lubisz je oglądać.
- Wszystko jedno. Eden, zbieraj swój boski tyłek bo jedziemy na Olimp. Mama potrzebuję uzdrawiającego nektaru, a ja potrzebuję porozmawiać z Hermesem.- spojrzała kpiącym wzrokiem na brunetkę. Ta zmierzyła ją wzrokiem i jęknęła żałośnie.
        Złapała się za głowę i prawie spadła z kanapy. Lottie wciąż patrzyła na jej twarz, która teraz wyrażała sto odmian bólu. Pierwszy raz robiła jej to w lochach, aby pokazać kto tu rządzi. Nie zrozumiała, będzie musiała przeżyć powtórkę. Oscarowi nie spodobało się to, ale nie mógł się wtrącić. Jego siostra ma zbyt dużą moc i mogłaby zrobić krzywdę również jemu, gdyby chciał jej pomóc. Eden podszedł do blondynki wolnym krokiem i położył jej rękę na ramieniu. W końcu przestała zadawać ból Claudii i spojrzała na brata.
- Wyjeżdżamy teraz. Nie mamy dużo czasu.
- Zaraz w samochodzie. Ja prowadzę.
- Zawsze musisz prowadzić?- skrzyżowała ręce na piersi.
- Zawsze. Mnie przemieniono w wieku dwudziestu lat, a ciebie w piętnastu. - pocałował ją w skroń i wyszedł, kiwając głową w stronę reszty. Po chwili już ich nie było.

          Minęły dwa dni, odkąd Claudia całe dnie spędza z Oscarem na nauce i rozmowach. Lubiła poznawać z nim starożytną Grecję, to było coś zupełnie innego od tego z Edenem. Eden chciał aby umiała wszystko od razu, a Oscar uczył ją cierpliwości. Nigdy wcześniej nie spotkała kogoś tak cierpliwego. Kiedy czegoś nie umiała naprowadzał ją na odpowiedź, przez co umiała wszystkich dwunastu Tytanów. Sama z siebie była dumna.
- Kiedy wrócą z tego Olimpu?- spytała, gdy szli w stronę pokoju dziewczyny. Była już noc, wszyscy pogrążyli się w śnie.
- Zależy co mają do załatwienia. Jeśli jadą po nektar i pogadać z którymś z Bogów to wrócą jutro, a jak jeszcze pojadą gdzieś no nie wiem, coś zjeść...- zmarszczył brwi- to za dwa dni.
- Rozumiem. A czy ten wyjazd jest niebezpieczny?
- Oczywiście. Narażają się na napad potworów i innych upadłych aniołów, ale oboje są wystarczająco silni aby się obronić. Kiedy są razem... to coś niebywałego. Potrafią zrobić wszystko, kiedy są razem.
- Są związani?
- Przywiązani, to lepsze słowo.
         Nie odzywali się przez kilka minut.
- Wszyscy mówicie że. Lottie się zmieniła bo przez coś przeszła. Co to było?
         Wyraźnie posmutniał i zmieszał się. Nerwowo bawił się palcami, zachowywał się bardzo ludzko. To właśnie ujęło w nim brunetkę.
- Nie mogę ci powiedzieć. Wybacz.
- Dowiem się kiedys?
- Pewnie tak.- uśmiechnął się smutno.- To... do jutra.
- Dobranoc.
          Ale żadne z nich się nie ruszyło. Stali w miejscu i patrzyli się na siebie. Oscar nachylił się nad Claudią, trzymając dłonie na jej ramionach. Uśmiechnęła się delikatnie i stanęła na palcach.
- Co to?- mruknął, milimetry od jej ust. Spojrzał na jej szyję i zacisnął usta. Wiedział kto ją ugryzł. Spojrzał na nią kpiąco i zniknął. Wszystko jest jak jakiś straszny sen.

1 komentarz:

  1. Hej, hej! Znalazłam wczoraj tego bloga. Bardzo mnie zaciekawiła jego fabuła. Postanowiłam zacząć czytać i nie zawiodłam się. Piszesz lekko i bardzo miło się czyta. Wspaniałe opisy, dzięki czemu czytelnik może wczuć się w rolę bohatera :)
    Kocham Cię też za to, że są tu nie tylko wampiry, ale i Herosi, Bogowie i Półbogowie. Ja również uwielbiam Percy'ego Jacksona <3
    Hmm... Zaraz po tym jak napisałaś, o tym, że Claudia przeżyje miłość z dwoma wampirami, domyśliłam się, że na pewno będzie to Eden i Oscar. Trochę mnie zdziwiło, że Camila tak szybko związała się krwią z Edenem.
    Co do pytania rozdziału... Chciałabym być córką Posejdona :) Po przeczytaniu całej serii "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy" naszła mnie taka wizja, że jestem siostrą Percy'ego, że mam piękne rude włosy i zielone oczy. A imię moje było by Auriel. Tak wiem to głupie, ale oj tam :D
    Podsumowując. Możesz być pewna, że będę twoją stałą czytelniczką, ponieważ lubię tego typu opowiadania :) Czekam z niecierpliwością na dalsze losy!
    Pozdrawiam! ;*

    Ps. To chyba najdłuższy komentarz w moim życiu! :o

    OdpowiedzUsuń